5.04.2015
Zmartwychwstały jest przykładem dla nas wszystkich, dla duchownych, dla samotnych, dla małżonków i dla naszych rodzin. I to w Nim właśnie znajdujemy nadzieję, że zrealizujemy prawidłowo swoje powołanie małżeńskie, rodzicielskie.
Gdy patrzy się na absurdy prowadzonej - nie tylko w Polsce - polityki społecznej, traktującej dzieci jak dobra luksusowe, na przemianę moralności wśród młodego pokolenia skutkującą znaczną ilością rozwodów, relatywizmem moralnym, życiem w związkach niesakramentalnych itd. łatwo o poczucie zwątpienia. Wydać się może, że idea rodziny - takiej jak ją rozumie Bóg, a więc związku mężczyzny i kobiety oraz ich dzieci, w którym przekazywany jest dar życia i w którym istnieją zobowiązania międzypokoleniowe - już się przeżyła. Że nadszedł czas rozmaitych związków "partnerskich", bez zobowiązań, bez stałości, bez jakichkolwiek ograniczeń natury moralnej. W nas, chrześcijanach może pojawić się niekiedy poczucie przegranej. Podobne zwątpienia zapewne dotyczyły apostołów po śmierci Chrystusa. Jeden z nich zadeklarował wprost, że nie wierzy w zwycięstwo Jezusa: Nie uwierzę, jeśli nie ujrzę na Jego rękach śladów po gwoździach, nie włożę swego palca w miejsce gwoździ i nie umieszczę swojej ręki w Jego boku (J 20, 25). Łatwiej było być przekonanym o sile Cesarstwa Rzymskiego, niż ubogiego i zabitego Cieśli z Nazaretu. Dziś łatwiej niektórym dać się przekonać nachalnej promocji homoseksualizmu, antykoncepcji, hedonizmu, relatywizowaniu rzeczywistości, niż jasno i jednoznacznie opowiedzieć się przy Chrystusie, narazić na opinię osoby zacofanej, nienowoczesnej, itp. A jednak tylko o Nim śpiewamy: Zwycięzca śmierci, piekła i szatana. Nie wiemy w jaki sposób Bóg zwycięży w sferze małżeństw, rodzin. Philip Longman - autor wielu książek i artykułów z dziedziny demografii, ekonomii i socjologii - przedstawia jedną z możliwych dróg. Dostrzegł on mianowicie, że statystyki demograficzne ostatnich dziesięcioleci wyraźnie wskazują na to, iż przeważająca część osób niereligijnych nie ma i nie chce mieć potomstwa. Dużą liczbę dzieci mają obecnie nie tylko rodziny patologiczne - jak się niejednokrotnie sądzi. Oczywiście - są i takie. To jednak niewielka część rodzin wielodzietnych. Duża ilość dzieci charakteryzuje dziś nade wszystko rodziny wierzące. W następnych dekadach - sugeruje w/w - potomstwo wierzących zacznie wypierać potomstwo niewierzących - jeśli w ogóle takie będzie...
Przekonanie powyższe oparte jest na historycznych doświadczeniach różnych cywilizacji. W 140 roku przed Chrystusem grecki historyk Polibiusz pisał z żalem o swojej, ulegającej coraz bardziej dominacji rzymskiej ojczyźnie: W naszych czasach Grecja doświadcza braku dzieci, spadku liczby ludności i powszechnego zepsucia moralnego. To zło narosło niepostrzeżenie. Próżne, rozleniwione, ulegające żądzy przedstawień, pieniądza i przyjemności społeczeństwo, stało się zdemoralizowane... konsekwencją było opanowanie Grecji przez rzymian. W Rzymie z kolei Cezar August wprowadził wysoki "podatek kawalerski", a dla tych, którzy go nie płacili wysokie kary za bezżeństwo i bezdzietność. Nic to jednak nie dało. Cesarstwo rzymskie upadło wraz ze swoimi ideałami. Podobnie konkluduje Longman - będzie z obecną cywilizacją zachodnią. A raczej z tą jej częścią, która upatruje sens życia jedynie w doznaniu przyjemności, przeżyciu jak największej ilości wrażeń zmysłowych. Wkrótce piewcy tego stylu życia wyginą - jak wcześniej cywilizacja grecka i rzymska. Smutna perspektywa, choć możliwa. Naszą nadzieją na zwycięstwo ma być jednak nie tyle wymieranie wrogów Chrystusa, co ich nawrócenie. Wolą zaś Tego, który Mnie posłał, jest to, abym z powierzonych Mi ludzi nie tylko nikogo nie stracił, lecz wzbudził ich do życia w dniu ostatecznym - mówił Jezus (J 6, 39). Zmartwychwstając udowodnił, że dla Niego nie ma nic niemożliwego. Również zmiana Twojego małżeństwa, rodziny dla Jezusa jest możliwa - bez względu na to, jak bardzo oddaliłeś się w swoim życiu od Boga. Poprzez sakrament pojednania, odnowienie przyrzeczeń sakramentu małżeństwa, włączenie się we wspólnotę Kręgów Rodzin - lub inną wspólnotę religijną - możesz na nowo budować na skale, na Jezusie Chrystusie. Twoja rodzina może na nowo zjednoczyć się przy Nim, zmartwychwstać niejako do nowego lepszego życia małżeńskiego, rodzinnego. Spójrz na przykład św. Joanny B. Molla. Osiągnęła świętość w małżeństwie, rodzinie. Ty też jesteś do tego powołany - Bądźcie więc tak doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec Niebieski (Mt 5, 48).
Dariusz Stępień |