19.02.2013 Któregoś dnia jedno z naszych dzieci użyło w rozmowie sformułowania: "Trzy razy N". Zdziwieni zapytaliśmy, o co mu chodzi.
Okazało się, że jest to skrót powiedzenia jednego z nauczycieli: Nigdy Nie Narzekaj. Proste, a jak prawdziwe i budujące jedność - także małżeńską - w naszej codzienności.
Inny obrazek - zwykły dzień w znajomej rodzinie. Mąż i żona, kilkoro dzieci. Jedno z małżonków wraca do domu po pracy. Zapewne zmęczone - może w pracy coś się stało, szef dokuczył lub współpracownicy nawalili. Nie dostrzega (nie chce? nie umie?) dobra jakie nań czeka w domu. Spokój, posprzątane mieszkanie, zrobiony obiad, zadbane dzieci, odrobione lekcje. Zamiast dobrego powitania, czułych słów, okazywania radości itp. już na wstępie złość, zdenerwowanie, podniesiony głos i pretensje. Dawno temu, nieco mniej, niedawno, przedwczoraj, wczoraj - zapewne dziś i jutro, i w kolejnych dniach. I jeszcze jeden - oleśnicki market, kolejka przed kasą. Starsza osoba, może będąca już na emeryturze głośno narzeka na fakt, że czynne są trzy, a nie więcej kas. Przez tych kilka minut spędzonych przez nią w kolejce wszyscy wokół usłyszeli, że jest rozgoryczona i zła. Może na swój podeszły wiek i wynikające z niego ograniczenia? Ku czemu to prowadzi i jakie wyda owoce?
W Ewangelii wg św. Łukasza (roz.6, werset 45) czytamy m.in. takie słowa: "Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta". Szczególnie ten ostatni fragment oddaje naszą małżeńską rzeczywistość. Bo przecież często nasze rodzinne kłótnie czy złości są efektem swoistej ślepoty i bałaganu duchowego panującego w nas, tego, czym wypełnione jest nasze serce.
To nieustanne narzekanie wprowadzające atmosferę rozdrażnienia i złości wśród domowników może wynikać z kilku przyczyn. Może to być nieuświadomiona potrzeba kontroli wszystkiego w naszej rodzinie i dyktowania warunków. Jeśli mąż czy żona ma w sobie zadatki na dyktatora rodzinnego i ich nie kontroluje, to wszelkie niezgodne z jego wizją zachowania bliskich mu/jej osób spowodują taką właśnie reakcję. Inną przyczyną może być niskie poczucie własnej wartości - stąd nieustanne udowadnianie sobie i innym, że jest zupełnie inaczej (właśnie przez narzekanie mające sugerować, że jesteśmy już tak doskonali, iż zadowoli nas jedynie doskonałość innych). Może wreszcie poddanie się presji mediów zakłamujących w szeregu filmów, programów rzeczywistość małżeństwa i rodziny. Rzeczywiście - po oglądnięciu kilkudziesięciu czy też setek odcinków takich "ogłupiaczy" (kolejne z określeń dzieci, jakże trafne!) można zacząć się porównywać z ich, nazwijmy to tak, bohaterami. Częste nadużywanie alkoholu, zdrady małżeńskie i rozwody nie przynoszące negatywnych konsekwencji dla małżonków i ich dzieci, brak problemów finansowych, nieustanna młodość, zdrowie itp. Gdy się wypełni swoje serce taką wizją życia, a następnie zderzy z rzeczywistością, prawdziwym życiem, to doświadcza się bólu, cierpienia, poczucia krzywdy. Zauważamy przemijanie życia, zdrowia itd. Łatwo wówczas o narzekanie na innych. Zapewne przyczyn udałoby się jeszcze kilka znaleźć. Mniejsza o to, jakie są inne. Ważne natomiast, co z tym zrobię w swoim życiu. Czym wypełnię swoje serce i co będą mówić moje usta. Mamy wszak ogrom powodów do wdzięczności - Bogu i ludziom. Za Jego dar miłości, która powołała nas do życia, za dar odkupienia, za wszelkie łaski, jakie otrzymaliśmy w naszym życiu. Od wielu już lat w naszym kraju nie ma wojny, mamy/mieliśmy możliwość uczyć się i pracować w warunkach pokoju. Niesłychany to dar - wystarczy posłuchać osób pamiętających jeszcze wojnę. Itd., itp.
Słowo ma ogromną moc. Dobre buduje, złe niszczy. Dariusz Stępień
|